Bronn odparował cios i uskoczył w bok. Rycerz runął na kamienną kobietę, aż zakołysała się na postumencie. Zatoczywszy się, zrobił krok do tyłu; jego głowa przesuwała się w prawo i w lewo w poszukiwaniu przeciwnika. Wąski otwór jego przyłbicy znacznie ograniczał pole widzenia.
- Z tyłu, ser! - zawołał lord Hunter, lecz za późno. Miecz Bronna, niesiony siłą obu ramion, zdążył już opaść na łokieć ręki ser Yardisa, w której rycerz trzymał broń. Rozległ się chrzęst cienkiego metalu chroniącego staw. Rycerz stęknął, zanim się odwrócił i wzniósł miecz do ataku. Tym razem Bronn stawił mu czoło. Dźwięczna pieśń krzyżującego się oręża wypełniła ogród, a jej echo odbiło się od ścian białych wież Eyrie.
- Ser Yardis jest ranny - zauważył ser Rodrik ponurym głosem. Nie musiał tego mówić Catelyn. Sama zauważyła cienką strużkę krwi na przedramieniu rycerza. Teraz każde jego kolejne odparowanie było trochę wolniejsze i niższe. Ser Yardis odwrócił się bokiem do przeciwnika, próbując zasłonić się tarczą, lecz Bronn, zwinny jak kot, znalazł się natychmiast z drugiej strony. Najemnik jakby nabierał sił.
Jego kolejne cięcia zostawiały głębokie, lśniące wgłębienia na całej zbroi rycerza, na jego prawym udzie, na dziobie jego przyłbicy, na napierśniku, a także długą rysę wzdłuż jego naszyjnika. Osłona z księżycem i sokołem na prawym ramieniu ser Yardisa została przecięta na pół i wisiała tylko na rzemieniu. Z otworów w jego przyłbicy wydobywał się ciężki grzechoczący oddech.
Lordowie i rycerze - oślepieni dotąd swoją arogancją - rozumieli teraz doskonale, co się dzieje pod ich balkonem, wszyscy poza jej siostrą. - Dość, ser Yardisie! - zawołała lady Lysa. - Wykończ go, mój chłopiec jest znudzony.
Trzeba przyznać ser Yardisowi Egenowi, że do końca pozostał posłuszny jej rozkazom. W jednej chwili cofał się skulony za swoją wyszczerbioną tarczą, w następnej już sam atakował. Jego nagły zryw zaskoczył Bronna. Ser Yardis natarł na niego tarczą, uderzając jej krawędzią w twarz najemnika, który prawie stracił równowagę… Zaczepił nogą o kamień i zatoczył się do tyłu, lecz płacząca kobieta pomogła mu odzyskać właściwą pozycję. Tymczasem ser Yardis odrzucił tarczę i skoczył do przodu z mieczem wzniesionym oburącz nad głową. Jego prawe ramię od łokcia po palce całe było we krwi, mimo to jego ostatnie, pełne desperacji cięcie z pewnością by rozpłatało Bronna na pół… gdyby tylko najemnik pozostał na swoim miejscu.
Jednak Bronn szarpnął się do tyłu. Pięknie rzeźbiony miecz Jona Arryna odbił się od marmurowego łokcia mniej więcej na jednej trzeciej swojej długości. Bronn przyłożył ramię do pleców płaczącej kobiety. Zniszczona podobizna Alyssy Arryn zachwiała się i runęła z hukiem, przygniatając ser Yardisa.
Bronn znalazł się przy nim w ułamku chwili. Kopnięciem odrzucił oderwaną osłonę, by odkryć miejsce między ramieniem i napierśnikiem rycerza. Ser Yardis leżał na boku, przyciśnięty tułowiem potłuczonego posągu. Catelyn słyszała, jak jęknął, gdy najemnik podniósł miecz w obu rękach i wbił go z całej siły pod ramię, między żebra rycerza. Ser Yardis Egen zadrżał i znieruchomiał.
- Czy to już koniec? - spytał Lord Eyrie.
Nie, chciała powiedzieć Catelyn, to dopiero początek.
- Tak - odpowiedziała Lysa głosem zimnym i grobowym, jakby mówił to kapitan jej straży.
- Czy teraz mogę kazać pofrunąć temu człowieczkowi?
Tyrion Lannister podniósł się. - Nie temu człowieczkowi - odezwał się. - Ten człowieczek pojedzie na dół w koszu. Dziękuję bardzo.
- Zakładasz… - zaczęła Lysa.
- Zakładam, że Ród Arrynów dotrzymuje słowa - powiedział karzeł. - Wielki jak Honor.
- Obiecałaś, że on pofrunie - wrzasnął do matki Lord Eyrie i zaczął się trząść.
Twarz lady Lysy pokryła się purpurą wściekłości. - Moje dziecko, bogowie uznali go niewinnym. Nie mamy wyboru, musimy go uwolnić. Straże - zawołała głośno. - Zabierzcie z moich oczu lorda Lannistera i jego… stworzenie. Dajcie im eskortę do Krwawej Bramy, a potem uwolnijcie. Dopilnujcie, żeby dostali konie i prowiant na drogę. Zwrócić im też broń i wszystko, co zostało im odebrane. Przyda im się na górskiej drodze.
- Na górskiej drodze - powtórzył Tyrion Lannister. Na ustach Lysy pojawił się lekki uśmiech zadowolenia. Catelyn zdała sobie sprawę, że przejazd tamtędy był tylko innego rodzaju wyrokiem. Tyrion Lannister musiał o tym wiedzieć. Nawet jeśli zdawał sobie z tego sprawę, jedyną jego reakcją był kpiący ukłon w kierunku lady Arryn. - Jak każesz, pani - powiedział. - Znamy drogę.
Jon
- Jesteście tak samo beznadziejni jak wszyscy inni, których dotąd ćwiczyłem - oświadczył ser Alliser Thorne, kiedy zebrali się na dziedzińcu. - Macie ręce stworzone do przerzucania gnoju, a nie do miecza, i gdyby to ode mnie zależało, raczej bym was zapędził do pasienia świń. Jednak wczoraj dowiedziałem się, że Gueren przyprowadzi pięciu nowych chłopaków. Z jednego albo dwóch może coś będzie. Muszę zrobić dla nich miejsce, dlatego zdecydowałem, że przekażę ośmiu z was do dyspozycji Lorda Dowódcy. - Wymienił kolejno wybranych kandydatów. - Ropucha, Kamienna Głowa, Żubr, Kochaś, Pryszcz, Małpa, ser Nur. - Przerwał na chwilę i spojrzał na Jona. - I Bękart.