Usiadł, aby podejść do Petyra, ale Wiktor odepchnął go, pierwszy rzucając się do dziecka.
- Co się dzieje? Co się stało? - zapytała Renati.
Franko przykuśtykał w krąg światła, podpierając się na lasce. Zszokowana Aleksa patrzyła tylko pustym wzrokiem. Wiktor ukląkł przy dziecku i pobladł. Chłopiec leżał w absolutnej ciszy.
- Połknął język! - zawołał Wiktor. - Michaił, trzymaj go, żeby się nie rzucał.
Michaił chwycił na ręce gorące jak rozżarzone węgle ciało Petyra.
- Trzymaj mocno! - krzyknął Wiktor, otwierając dziecku usta i wkładając do nich palec, żeby wyciągnąć język. Bezskutecznie. Twarz Petyra pokryła się niebieskawosinym odcieniem. Jego płuca poruszały się ciężko. Zaciskał w powietrzu maleńkie dłonie. Wiktor przesunął drugim palcem w ustach dziecka i odszukał język. Pociągnął, ale język uwiązł w gardle Petyra.
- Wyciągnij go! - krzyknęła Renati. - Wiktor, wyciągnij go! Wiktor szarpnął jeszcze raz, mocniej. Rozległ się odgłos jakby otwieranej butelki i język się uwolnił, ale twarz Petyra siniała nadal. Jego płuca przestały pracować, nie był w stanie wciągnąć w nie powietrza. Na twarzy Wiktora zabłysły krople potu. Z jego ust buchały obłoki pary. Uniósł Petyra, przytrzymał go za stopy i klepnął mocno w plecy otwartą dłonią. Michaił skrzywił twarz w grymasie na odgłos uderzenia. Petyr nadal nie wydawał żadnego dźwięku. Wiktor mocniej klepnął go w plecy. I jeszcze raz. Rozległo się sapnięcie i powietrze eksplodowało z ust dziecka razem z krzykiem bólu i wściekłości, przy którym zbladły odgłosy burzy.
Aleksa wyciągnęła ręce, by wziąć dziecko. Wiktor podał jej Petyra. Zaczęła go kołysać, płacząc z radości. Podniosła jedną małą rączkę i przycisnęła ją do ust.
Nagle poderwała gwałtownie głowę, szeroko otwierając oczy: na białej skórze dziecka pokazały się ciemne włosy. Trzymane w jej ramionach ciało zaczęło się konwulsyjnie skręcać. Petyr otworzył usta i zaskomlił. Aleksa popatrzyła na Michaiła, a potem na Wiktora, który siedział w kucki, opierając podbródek na splecionych dłoniach. Przyglądał się tylko, a jego bursztynowe oczy połyskiwały w świetle ogniska.
Twarz Petyra zaczęła się zmieniać. Pokazały się początki pyska, a oczy zaczęły się cofać pod jego ciemną czupryną. Michaił usłyszał za sobą westchnienie oszołomionej Renati. Uszy Petyra wydłużyły się, a na ich krawędziach wystąpiły miękkie białe włosy. Palce dłoni i stóp zaczęły się cofać, przeradzając w małe zakrzywione pazury. Rozległy się ciche trzaski przesuwających się kości i stawów. Petyr zajęczał, ale wyglądało na to, że już nie będzie płakał. Przemiana zajęła najwyżej minutę.
- Postaw go - powiedział cicho Wiktor.
Aleksa usłuchała. Niebieskookie wilcze szczenię, z twardym ciałem pokrytym delikatnym czarnym włosem, zaczęło podnosić się na łapy. Udało mu się stanąć, ale upadło. Spróbowało jeszcze raz i znowu upadło. Michaił ruszył w jego kierunku, żeby mu pomóc, ale Wiktor go powstrzymał:
- Nie. Niech sam to zrobi.
Petyr znowu zapanował nad łapkami i udało mu się stanąć. Jego ciałko drżało, a niebieskie oczy mrugały ze zdziwienia. Machał na boki krótkim ogonkiem i strzygł uszami. Dał krok przed siebie, potem jeszcze jeden, ale splątały mu się tylne łapki i znowu upadł. Poirytowany sapnął energicznie, wydmuchując z nozdrzy strumienie pary. Wiktor pochylił się nad Petyrem, wyciągnął rękę i przesunął palcem w tę i z powrotem przed jego pyskiem. Szczeniak powiódł oczami i nagle wyrzucił głowę do przodu, rozwarł szczęki i zacisnął je na palcu Wiktora.
Wiktor uwolnił się z jego zębów i uniósł dłoń do góry. Na palcu widać było kropelkę krwi.
- Gratulacje - powiedział do Michaiła i Aleksy. - Wasz syn ma nowy ząb.
Petyr przestał już się przewracać. Ruszył przed siebie, obwąchując kamienie w posadzce. Ze szpary pod jego nosem wyskoczył karaluch i rzucił się do ucieczki. Petyr szczeknął zdziwionym cienkim głosem i kontynuował swą ekspedycję.
- Wróci, prawda? - zapytała Aleksa. - Wróci?
- Zobaczymy - powiedział Wiktor, zamykając tym dyskusję. Mniej więcej w pół drogi przez komnatę Petyr uderzył nosem w krawędź kamienia. Zaskomlał z bólu i poturlał się po podłodze, i wtedy jego ciało znowu zaczęło powracać do ludzkiej postaci. Delikatne czarne włosy cofnęły się w głąb, a pysk spłaszczył się, przechodząc w nos. W jednym z jego otworów widać było krew. Wilcze łapy Petyra przekształciły się w dłonie i stopy, a jego skomlenie przerodziło się w równy, głośny krzyk. Aleksa podbiegła do dziecka i wzięła je na ręce. Zaczęła kołysać synka i szczebiotać do niego, aż w końcu Petyr czknął kilka razy i przestał płakać. Znowu był niemowlęciem, człowiekiem.
- No - powiedział Wiktor po chwili milczenia. - Jeżeli nasz nowy nabytek przetrwa zimę, to będzie na co popatrzeć.
- Przeżyje - powiedziała Aleksa. W jej oczach znowu pojawił się wesoły promyk. - Już ja się o to postaram, by przeżył.
Wiktor podziwiał swój ugryziony palec.
- Ojej, wątpię, czy kiedykolwiek uda ci się go do czegoś zmusić. - Obejrzał się na Michaiła i uśmiechnął się nieznacznie. - Dobrze sobie poradziłeś, synu - powiedział i ruchem ręki wskazał Aleksie, żeby podeszła z dzieckiem w ciepły krąg ogniska.