Historia wymaga pasterzy, nie rzeĹşnikĂłw.


Rzekł: "Jestem zawsze wierny tobie!"@ I lekko dotknął mej sukienki.@ Jak
te dotknięcia jego ręki@ Są do uścisków niepodobne.
Tak ptaki głaszcze się lub koty,@ Tak patrzy się na woltyżerki.@ I
drwiące świecą się iskierki@ Pod rzęs osłoną jasnozłotych.@ A rozpaczliwych
skrzypiec głosy@ Dochodzą poprzez dym rozwiany:@ "Błogosławże szczęśliwe
losy@ Za pierwsze sam na sam z kochanym".
1913, marzec
* * *
Ty przyszedłeś pocieszyć mnie, miły,@ Taki tkliwy i łagodny taki...@
Unieść się z poduszki nie mam siły,@ A na oknach wszędzie gęste kraty.
Ty myślałeś, że martwą zastaniesz@ I przyniosłeś wianuszek na czoło.@ Jak
boleśnie uśmiechem mnie ranisz,@ Drwiący, dobrotliwy, niewesoły.
Co mi teraz ta śmiertelna trwoga!@ Jeśli ze mną pobędziesz choć trochę,@
Przebaczenie wymodlę u Boga@ Tobie i tym wszystkim, których kochasz.
1913, maj, Petersburg
* * *
Czyż dla nas świeżość słów, uczucie młode@ Utracić - to nie tak, jak dla
malarza - wzrok,@ Lub dla aktora - głos, swobodny krok,@ Albo dla pięknej
kobiety - urodę?@ Ale nie próbuj dla siebie zachować@ Daru, co przez@
niebiosa ci zesłany,@ Bo sami wiemy - każdy z nas skazany,@ Ażeby trwonić,
a nie ciułać słowa.
Idź sam i ślepym wzrok przywracaj, iżbyś@ Mógł poznać w ciężkie
zwątpienia godziny@ Twych uczniów nienawistne drwiny@ I obojętność ciżby.
* * *
Nie tajemnice, nie cierpienia@ I nie zrządzenie Opatrzności -@ Te
spotkania sprawiały wrażenie@ Pojedynku miłości.
Już od rana w przeczuciu męki,@ Zanim przyszedłeś jeszcze,@ Odczuwałam w
rękach ugiętych@ Lekko kłujące dreszcze.
I suchymi palcami mięłam@ Rąbek barwnej serwety.@ Ja już chyba wtedy
pojęłam@ Jak mała jest ta planeta.
1915
* * *
Wszystko zrabowane, zaprzedane,@ Skrzydło czarnej śmierci powiało,@
Wszystko głodną tęsknotą zżerane -@ Więc dlaczego tak nam pojaśniało?
W dzień powiewy wieją wiśniowe@ Z niezwykłego lasu pod miastem,@ Nocą
gwiazdozbiory błyszczą nowe@ W głębi niebios lipcowych, jasnych.
I ta dziwność się zbliża do domów,@ Choć są nędzne i rozwalone -@ To nie
znane nikomu, nikomu,@ Lecz od dawna przez nas upragnione.
---------------------------
Andrzej Bieły
Andrzej Bieły (właść. Borys N. Bugajew, 1880-1934) - poeta,
powieściopisarz, krytyk; reprezentant drugiej fali symbolistów rosyjskich;
w licznych artykułach dał podstawy teoretyczne nowej sztuki; debiutował
tomikiem "Złoto w lazurze" (1940r.); inne tomy: "Popiół", "Urna", "Królewna
i rycerze"; w 1913-14"r. powstała powieść pt."Petersburg"
Słowa moje
Słowa moje - perłowe wodomioty@ wśród księżycowych snów bez celu
rozpienione -@ kapryśne ptaka loty,@ mgłami zaobłoczone.
Marzenia me - złudzenia roztęsknione,@ lodowiec zórz płonących wszystkich
łez zamarłych -@ to olbrzym jest szalony,@ co świstem ściga karły.
Miłość moja - to dzwon wezwania smutny,@ zadźwięczy i odleci w inne
strony -@ to miły sen ułudny,@ kiedyś już śniony.
maj 1901
Sieriebrianyj Kołodieź
Noc
Sergiuszowi Krieczetowowi
Choćby westchnienie ludzkiej mowy,@ Choćby koguta nagłe pianie:@ Równiny
leżą uciskane@ Nocy ciężarem bezechowym.
Paszcza rozwarła się nade mną@ Niebytem ślepym, bez marzenia.@ Ona do
duszy moc swą niemą@ Przelewa groźną strugą cienia.
Jej dno prorocze ponad zamęt@ Gwiazdozbiorami mi wyznaczy@ Drogę przez
wichrów bladą plamę.@ Zwierz przemknie w lęku i rozpaczy
Swym szczeciniastym rdzawym garbem.@ A przed nim cień między wzgórzami@
Na śniegu niebieskawą farbę@ Roni trwożnymi mknąc skokami.
To stromo się ze zbocza zwali,@ To znów się pod chojarem skuli.@ Zapłacze
pies w zimowej dali,@ Do sani się przed wilkiem tuli.
Jak zabobonny strach jest silny,@ I noc, i smutne te przestrzenie,@
Lodowe pryskające płyty -@ Nieba surowe ustrojenie.
styczeń 1907
Paryż
Nie na sąd
lub osądzenie...
Bezcennych dni nieocenioną stratę@ Jakże opłakać mam i jak mam przeżyć?
Lecz zrywa się w przestworzu górny wiater.@ Wiem wszystko.Wszystko
przemilczę. Bo wierzę.
Dusza: a w duszy wiosną wiosna bywa.@ Tak, wiosną wiosna - i czym wiosnę
zmierzę?
Gdy ona przyjdzie - jak mam się odzywać?@ Przemilczę - nie odezwę
się...Nie wierzę.
W moich ostatnich latach nie krzywdź mnie.@ Choć minę, w wiekach krzywdę
mą odmierzę.
Przemilczę. I nie powiem - nie i nie.@ Sąd mój surowy. Jak mam rzec: "Nie
wierzę"?
W górnym przestworzu płyną wieki, lata.@ Wagę twych losów uniosłem - i
wierzę.
Bezcennych dni nieocenioną stratę@ Jakże opłakać mam i jak mam przeżyć?
1907
Moskwa
* * *
Śnieg - w czarności opadłe miąższe łzawiejące,@ Krzew -jak dymkiem pąkami
młodymi owiany.@ Jak to upojnie człapać kaloszami w błocie -@ I zgwizdnąć
się z wiosennym wietrzykiem porannym.
Wieki całe - nie lata - w rozciągliwym mgnieniu.@ Zachwyty - w piersi, co
rozszerzona powietrzem...@ Wśród poszarzeń miękkiego, watłego zmętnienia@
Spadają na nas nagłym posrebrzeniem deszcze.
Wdarła się i chlusnęła - w mąt, w ciemność tumanu -@ Rzeka - wezbrana
piennie, szeroko, bez końca.@ Mgnienie - a zniebieścieje w rozlew oceanu@ I
jak ptak zaświegoce... I nastanie -@ - słońce!
1926
Moskwa
Strach
Czekam - by słowo twe przyjąć z płomieni.@ Czekam - znaku...Lecz strach
-@ - Lecz Duch@ Przytłaczający -
Jak złodziej,@ Jak nikczemnik -
W górach@ Pełznący.
Kosmaty proch mamrocze coć na chmurze -@ Ku górze miota poszarpane lądy
-@ - Zwala...
Niby niewolnik@ W norze -
Z chmur lotnych żmija smagnie mnie okrutna,@ Próżno uderzy igłą ognia -@
- W serce.
Smutna@ Jest dusza moja@ Aż do śmierci.
1901,1931
---------------------------
Aleksander Błok
Aleksander Błok (1880-1921) - rosyjski symbolista liryk i dramaturg;
1-wszy zbiór poezji w 1904r. pt "Wiersze o Przepięknej Pani", inne: 1915"r.