Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

W ciągu
tygodnia wydał ją za mąż, ale nie za mnie, lecz za jakiegoś innego mężczyznę, któremu nie przeszkadzało, że nie była dziewicą. Arif aż do chwili
ceremonii także o niczym nie wiedział. Hend chyba
zresztą też. Kiedy zobaczyła swego przyszłego mę-
ża, krzyczała i płakała z rozpaczy.
– Boże... – jęknęła Kate ze współczuciem.
– Ojciec, mimo jej protestów i przerażenia gości,
Alexandra Sellers
93 zmusił ją do ślubu, a potem została odesłana do
domu męża. – Hadi nerwowo ścisnął szczęki, a w je-
go oczach pojawiły się łzy. – Mówiono mi, że już
nigdy więcej się nie uśmiechnęła. W pięć miesięcy po ślubie utonęła w rzece... – Umilkł i jakiś czas siedzieli w ciszy, zapatrzeni w potężne góry, oświetlone
jedynie blaskiem księżyca.
Kate odezwała się jako pierwsza.
– Co za okropna historia. Tak mi przykro...
Pewnie obwiniałeś się za to przez cały czas.
– Wciąż czuję się winny. Gdybym nie namówił
Hend do ucieczki, może ojciec nie zmusiłby jej do
zamążpójścia. Ale nie to jest najgorsze... Tak bardzo się kochaliśmy... Możliwe, że była w ciąży... Ile lat dziecko miałoby teraz? Kate, teraz rozumiesz, jak
bardzo niebezpieczna może być miłość i dlaczego
zaoferowałem ci taki, a nie inny związek? Nie
należy jej ufać.
Nie odpowiedziała nic, nie zdążyła. Poczuła na
sobie jego spragnione ręce i gorące usta, a jej ciało przeszył dreszcz podniecenia.
Rozdział jedenasty
Wstali bardzo wcześnie rano. Hadi włożył trady-
cyjny strój tutejszych górali: białe, luźne spodnie, szeroką koszulę i ciemną kamizelkę. Teraz stał się znowu pełnoprawnym członkiem plemienia górskiego, a raczej jego przywódcą.
Kate ubrała się nieco cieplej niż zwykle. Mieli
zamiar nie tylko się wspinać, ale również zwiedzać jaskinie, a w nich zawsze panuje chłód.
W kuchni Safry zjedli śniadanie, składające się
z aromatycznej kawy, suszonych owoców i świe-
żo upieczonego chleba.
Poprzedniego dnia Hadi zamówił osły. Gdy usły-
szeli, że zwierzęta są już na miejscu, podziękowali gospodyni i wyszli przed dom.
Powietrze było cudownie orzeźwiające. Przewod-
nik, starszy, siwy mężczyzna, siedział na jednym
z trzech osłów i cierpliwie czekał. Odziany był
w długi, brązowy płaszcz, na bosych stopach miał
Alexandra Sellers
95 skórzane sandały, a na głowie turban z wypłowiałe-
go, niegdyś purpurowego materiału.
– Assalaamu aleikum. Sobheh shoma bekhair!
– Waleikum assalaam! Sobheh shoma annoor! – Ka-te była uradowana, mogąc wypowiedzieć słowa
powitania, których nauczyła się wczorajszej nocy.
Mężczyzna rzucił jej baczne spojrzenie, a potem
zwrócił się zaskoczony do Hadiego:
– Twoja żona mówi naszym językiem...
– Tylko kilka słów – wyjaśnił Hadi.
– To nic, to żaden wstyd, synu – powiedział,
unosząc do góry dłoń. – Nie skłamałeś – dodał po
chwili namysłu – choć sądzisz, że tak zrobiłeś.
Hadi stał jak zamurowany i nerwowo mrugał
powiekami. Starzec zaś kontynuował:
– Chcecie odnaleźć dolinę?
Kate, która przysłuchiwała się każdemu słowu,
wychwyciła z rozmowy nazwę ,,Al Darreh’’ i wes-
tchnęła.
– Hadi, co mówi ten człowiek? Zabierze nas do
doliny?
Po krótkiej wymianie zdań Hadi odwrócił się do
Kate i powiedział wzruszony:
– Może nas tam zaprowadzić, ostrzega jednak, że
droga jest niebezpieczna i musimy zdać się całko-
wicie na niego.
Kate nie odzywała się przez dłuższą chwilę, tylko
głaskała miękką sierść osła.
– Ufasz mu? – zapytała.
– Najprawdopodobniej to ten pustelnik, o któ-
rym wczoraj mówiła Safra. Żaden mędrzec, bo tak
96
Zaginiona dolina szczęścia
ich nazywamy, nikogo nie skrzywdzi. To wyjąt-
kowo dobrzy ludzie. Ale nie znaczy to, że będzie
mógł nas ocalić, kiedy spadniemy w przepaść.
Jeszcze nigdy nie czuła takiej tęsknoty, jaka teraz zrodziła się w jej sercu. Była głęboko przekonana, że w tej właśnie dolinie spotka swoje przeznaczenie, bo po to, tajemnym zrządzeniem losu, przyjechała do
tego kraju. Wierzyła, że jeśli teraz nie odnajdzie doliny, będzie błąkać się przez życie, nie mogąc
znaleźć sobie miejsca. Rozmarzyła się na chwilę,
a potem nagle otrząsnęła. Czyżby postradała zmys-
ły? Nie, wcale nie oszalała...
– Chcę tam iść, muszę tam iść...
– To nie będzie łatwe, Kate, ostrzegam cię. Dwa
dni będziemy przeprawiać się przez góry...
– A ty, czy ty chcesz?
– Tak. Przecież tutaj się wychowałem.
– Ja też chcę iść.
Mężczyzna, który najwyraźniej zrozumiał sens
tej krótkiej wymiany zdań, raz jeszcze zwrócił się do Hadiego.
– Starzec chce zapewnienia, że nikomu nie zdra-
dzimy żadnych szczegółów z tej wyprawy ani też
nie będziemy próbowali nikogo tam zabrać w przy-
szłości.
Wkrótce potem poruszona niemal do łez Kate
podążała na swoim ośle za pustelnikiem.
Następnego dnia, w południe, choć jej się wyda-
wało, że minął rok, zatrzymali się w jakiejś ponurej kotlinie na postój. Było nieludzko gorąco, a Kate
Alexandra Sellers
97 z trudem utrzymywała się w siodle. Jej ciało było
potwornie obolałe i marzyła tylko o tym, by choć na moment ułożyć się do snu. W nocy, oparta o zimny
głaz, próbowała zasnąć, ale niewiele z tego wyszło.