.. – wybąkała Gla-
dys i ku nieopisanej uldze Tii powróciła do swojego stolika.
Steph krztusiła się ze śmiechu.
– Steph,jak zaczniesz rechotać,pożałujesz – wark-
nęła Tia.
– W razie czego mam okulary Groucha Marksa,te
z wielkim nosem i wąsami. Jeśli jesteś zainteresowana, mogę pożyczyć – stwierdziła Steph,kiedy już odzyskała panowanie nad sobą.
– Niewykluczone,że z nich skorzystam. – Tia
sięgnęła po widelec. – Byłam pewna,że dzisiaj te
nieszczęsne plakaty już znikną.
Kelner Tony zjawił się,żeby ponownie napełnić ich
szklanki z wodą i przyciszonym głosem przeprosić za naruszenie prywatności.
– Marcel kazał paniom przekazać,że z tyłu restau-
racji jest dyskretnie usytuowany wolny stolik.
100
Paula Detmer Riggs
– Powiedz Marcelowi,że dziękujemy,ale tu jest
całkiem nieźle – odparła Tia i wsunęła anchovy do ust.
– Jeśli zdecydują się panie na zmianę zdania,wy-
starczy podnieść rękę,a natychmiast przyjdę – stwierdził Tony i odszedł.
– Cena sławy – podsumowała Steph,z zaintereso-
waniem obserwując oddalającego się Tony’ego. – Przystojny chłoptaś,i seksowny. Nie uważasz?
– Tak,ale gdzie mu do...
Ugryzła się w język. Jak długo jeszcze będzie
porównywać wszystkich spotkanych facetów do mę-
ża? Pomyślała o cichym wielbicielu. Odkąd została
żoną Bryce’a,tylko nieznajomy amant podniecał ją
równie silnie,jak on. Napiła się wody. Kto wie,co
poczułaby przy spotkaniu twarzą w twarz. Najlepiej bez ubrania.
Ożywiła się na myśl o intymnym zbliżeniu. Ani na
moment nie zapomniała jednak,że adorator może
ogromnie ją rozczarować.
– Tia,a skoro już mowa o sławie,rano widziałam
Bryce’a w programie ,,Zbudź się, Chicago’’. Prezenter wiadomości sportowych dopadł go z kamerą na trenin-gu i pytał o pogłoski krążące po mieście.
Tia zamarła z uniesionym do ust widelcem.
– Jakie pogłoski?
– Ponieważ główny trener Saintsów został wyla-
ny,klub zwrócił się do Bearsów z prośbą o zgodę na przeprowadzenie z Bryce’em rozmowy o ewentual-nym objęciu wakatu. – Steph pytająco uniosła brwi
nad okularami. – Więc jak,to prawda czy nie?
Tia zacisnęła palce na widelcu.
Zdradź swoje imię
101
– Nie mam pojęcia. Jeśli tak,nie wspomniał mi
o tym ani słowem.
Nawet jeśli Steph zwróciła uwagę na ostry ton Tii, nie dała tego po sobie poznać.
– To byłby dla niego ogromny awans,a skoro za
trzy dni się rozwodzicie,więc nic go nie trzyma
w Chicago.
Tia się przygarbiła.
– Tak,nic go nie trzyma – powtórzyła głucho.
– Może to nawet lepiej dla niego,no nie? Zacznie
od zera w nowym mieście,bez żadnych przykrych
wspomnień. Dla ciebie to też nie najgorzej,zwłaszcza że coś zaczyna kwitnąć między tobą i panem Cudownym.
– Nie da się ukryć. – Tia nagle straciła apetyt. – No dobrze,więc co takiego powiedział Bryce? – spytała pozornie obojętnym tonem,choć wiedziała,że nie
oszuka Steph.
– Jak zwykle w takich przypadkach: ,,Nie zajmuję
się komentowaniem plotek,ale byłby to dla mnie
wielki zaszczyt,gdyby tak znakomity klub rozważał
możliwość...’’. I tak dalej,taka profesjonalna paplanina. – Steph spojrzała na Tię. – Ale najciekawsze było na koniec. Bryce trochę poskakał z tematu na
temat,aż wreszcie niby mimochodem wyznał,że
zawsze bardzo się cieszy,kiedy babcia LaMara raczy całą drużynę fasolą z ryżem przygotowaną według
tajemnego rodzinnego przepisu. I uśmiechnął się leniwie,wiesz jak,prawda?
O tak,doskonale wiedziała. Pokochała ten uśmiech,
zanim zdążyli zamienić choćby jedno słowo. Jako
102
Paula Detmer Riggs
zawodnik Bryce należał do ulubieńców mediów,jed-
nak po kontuzji dziennikarze niemal zupełnie o nim zapomnieli. Przyjął to ze stoickim spokojem.
– Taka jest kolej rzeczy – stwierdził. – Zresztą
pojawiałem się na okładkach pism wystarczająco dłu-go,by się tym nasycić. Poza tym sława dała mi ciebie.
Tia wróciła do rzeczywistości.
– Kiedyś zagadnęłam go,czy chciałby zostać głów-
nym trenerem. Zdziwił się,że w ogóle o to pytam.
Bardzo tego pragnął.
Kiedy jego zawodnicza kariera legła w gruzach,
wszystkie swe ambicje wiązał z zawodem trenera.
Wciąż desperacko pragnął udowodnić,że jest najlep-
szy. Ona też tego pragnęła. Bo bardzo go kochała...
kiedyś.
Kiedy znów zadzwoniła do kierownika warsztatu
samochodowego,Howlik wydawał się jeszcze bardziej
zakłopotany.
– Ogromnie mi przykro,pani Hunter. Już mówi-
łem panu trenerowi,kiedy dzwonił jakiś czas temu:
wtorkowa burza zupełnie pomieszała nam szyki.
Mamy ogromne problemy z dostawą części zamien-
nych.
– Czyli mój dżip wciąż nie jest gotowy? Czy tak?
– Niestety,proszę pani.