Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


Kalam splunął głośno.
– Mebra, wydaje ci się, że nie poznam cię po głosie? Takie nikczemne rhizany jak ty nigdy nie oddalają się od gniazda. Dlatego tak łatwo było mi cię znaleźć, a jeszcze łatwiej trafić tu za tobą.
– Muszę załatwić coś ważnego – warknął Mebra. – Po co wróciłeś? Czego ode mnie chcesz? Zaciągnąłem dług u Podpalaczy Mostów, a oni już nie istnieją.
– Zaciągnąłeś dług u mnie – sprzeciwił się Kalam.
– A kiedy znajdzie mnie następny malazański pies z godłem płonącego mostu, on również będzie mógł zażądać spłaty długu? A potem trzeci i czwarty? O nie, Kal...
Skrytobójca wpadł do środka, nim Mebra zdołał się zorientować. Rzucił się w ciemność, bezbłędnie zaciskając dłoń na gardle szpiega. Mebra pisnął, gdy Kalam uniósł go w powietrze i przycisnął do ściany, dotykając czubkiem noża zagłębienia nad mostkiem. Coś, co szpieg przyciskał do piersi, upadło z łoskotem na ziemię. Kalam nawet na to nie spojrzał. Wpatrywał się Mebrze prosto w oczy.
– Dług – warknął.
– Mebra to człowiek honoru – wyszeptał szpieg. – Spłaca wszystkie długi! Ten też spłaci!
Kalam uśmiechnął się.
– Właśnie zacisnąłeś dłoń na rękojeści sztyletu, Mebra. Lepiej jej stamtąd nie ruszaj. Dokładnie widzę, co planujesz. Czytam to w twoich oczach. A teraz ty spójrz w moje. Co widzisz?
Mebra oddychał coraz szybciej. Po czole spływał mu pot.
– Litoś...
Kalam uniósł brwi.
– To fatalny błąd.
– Nie, nie! Błagam cię o litość, Kalam! W twoich oczach widzę tylko śmierć! Śmierć Mebry! Spłacę dług, stary przyjacielu. Wiem dużo, wszystko, czego powinien się dowiedzieć pięść! Mogę mu oddać cały Ehrlitan...
– Nie wątpię w to – rzucił Kalam. Puścił gardło Mebry i odsunął się. Przerażony szpieg przykucnął pod ścianą. – Zostaw jednak pięść jego losowi.
Mebra podniósł wzrok. W jego oczach pojawił się nagle błysk chytrości.
– Wyjęto cię spod prawa. Nie chcesz wracać do malazańskiej owczarni. Znowu jesteś człowiekiem z Siedmiu Miast! Kalam, niech cię Siedmiu błogosławi!
– Potrzebne mi znaki, Mebra. Muszę się przedostać przez odhan.
– Znasz je...
– Symbole się rozmnożyły. Znam stare, a jeśli ich użyję, zabije mnie pierwsze plemię, które spotkam.
– Wystarczy ci jeden symbol, Kalam. Na całym obszarze Siedmiu Miast. Przysięgam.
Skrytobójca odsunął się jeszcze dalej.
– A jak on wygląda?
– Jesteś dzieckiem Dryjhny, żołnierzem Apokalipsy. Pamiętasz gest Tornada?
Kalam skinął głową. Podejrzliwość go nie opuszczała.
– Widziałem też wiele innych. Całe mnóstwo nowych symboli. Co one znaczą?
– W chmurze szarańczy ukrywa się tylko jeden – wyjaśnił Mebra. – Tak najłatwiej jest zmylić Czerwone Miecze. Proszę cię, Kalam, zostaw mnie już. Spłaciłem dług...
– Jeśli to zdrada, dowie się o tym Adaephon Ben Delat. Powiedz mi, czy zdołasz umknąć przed Szybkim Benem, jeśli rozwinie swe groty?
Mebra potrząsnął głową bez słowa. Jego twarz była blada jak tarcza księżyca.
– Tornado.
– Tak, przysięgam na Siedmiu.
– Nie ruszaj się – rozkazał Kalam.
Skrytobójca podszedł bliżej, zaciskając dłoń na rękojeści długiego noża, który miał za pasem. Schylił się i podniósł przedmiot, który przed chwilą wypadł z rąk Mebry. Usłyszał, że szpieg wstrzymał oddech, i uśmiechnął się.
– Może wezmę to ze sobą jako gwarancję.
– Proszę cię, Kalam...
– Cisza.
Skrytobójca zorientował się, że trzyma w rękach spowitą w muślin księgę. Zdarł z niej zabrudzoną tkaninę.
– Na oddech Kaptura! – wyszeptał. – Ze skarbca wielkiej pięści w Arenie... trafiła w ręce ehrlijskiego szpiega. – Podniósł wzrok, by spojrzeć Mebrze w oczy. – Czy Pormqual wie, że skradziono to, co ma dać początek Apokalipsie?
Człowieczek uśmiechnął się, odsłaniając szereg srebrnych zębów.
– Ten głupiec nic by nie zauważył, nawet gdyby podczas snu ukradziono mu jedwabną poduszkę. Widzisz, Kalam, gdybyś wziął to jako gwarancję, każdy wojownik Apokalipsy rzuciłby się za tobą w pogoń. Święta Księga Dryjhny odzyskała wolność i musi wrócić do Raraku, gdzie jasnowidząca...
– Da początek Tornadu – dokończył Kalam.
Starożytny tom ciążył mu w rękach niczym granitowa płyta. Oprawa ze skóry bhederin była poplamiona i porysowana, a stronice z jagnięcej skóry pachniały lanoliną oraz inkaustem z krwawych jagód. A na tych kartach... obłąkane słowa, na Świętej Pustyni czeka zaś sha’ik, jasnowidząca, zapowiedziana przez proroctwa przywódczyni buntu.
– Zdradzisz mi jeszcze jedną tajemnicę, Mebra. Tę, którą musi znać człowiek niosący tę książkę.
Szpieg wybałuszył oczy ze strachu.
– Ona nie może być twoim zakładnikiem, Kalam! Weź mnie zamiast niej! Błagam!
– Zaniosę ją na Świętą Pustynię Raraku – zapowiedział Kalam. – Oddam ją sha’ik do rąk własnych i w ten sposób kupię sobie prawo przejścia, Mebra. A jeśli spotka mnie zdrada, jeśli ujrzę po drodze choć jednego żołnierza Apokalipsy, zniszczę księgę. Zrozumiałeś?
Mebra zamrugał, by usunąć pot z oczu, po czym nerwowo skinął głową.