– Jestem pewien, że tej nocy obydwoje będziemy spokojnie spali.
Przytuliła się do niego. Po fizycznym i emocjonalnym zbliżeniu bez trudu potrafiła wyczuć nastrój partnera. Wyznanie grzechów oraz namiętny stosunek rozjaśniły jego wewnętrzną ciemność. Nawet jeśli nie czekała ich wspólna przyszłość, przez następne dni i tygodnie proces leczenia nie ustanie. Czuła zadowolenie, że mogła pomóc, choć domyślała się, że wiele w tej sytuacji zdziałał fakt, iż jest cudzoziemką. Czasami łatwiej jest opowiedzieć o swoich kłopotach komuś, kto pozostaje poza kręgiem naszego codziennego życia.
Westchnęła cichutko. Pomimo propozycji Robina nadal nie wyobrażała sobie, że mogliby być razem. Nie musiał się obawiać, iż odkrył przed nią swoje sekrety, ponieważ w przyszłości nie będzie przy nim, żeby wytknąć mu dzisiejszą słabość. Teraz to ona za dużo myśli. Liczyło się jedynie to, że proces zdrowienia Robina się rozpoczął, a ona doświadczyła słodyczy i uniesienia, o których nigdy nie zapomni.
25
Kiedy Maxie się obudziła, przemyte burzą niebo było jasne i czyste. Nadchodził czas letniego przełomu i słońce wstawało bardzo wcześnie, co oznaczało, że spała nie więcej niż dwie, trzy godziny. Mimo to czuła się zadziwiająco wypoczęta.
Robin jeszcze spał, ze złocistą głową opartą na jej ramieniu, z ręką spoczywającą na jej kibici. Twarz miał spokojną i bardzo młodą. Aż trudno uwierzyć, że tej nocy tak cierpiał, a potem zrobił to, co zrobił. Młodzieńczy wizerunek psuła blizna na boku. Maxie przyjrzała się jej uważnie. To cud, że kula nie naruszyła jakiegoś ważnego narządu. Przytuliła się mocniej do Robina. Powinna go obudzić, ale nie miała sumienia. Miniona noc należała do szczególnych. Może już nigdy nie będą sobie tak bliscy. Nie chciała niszczyć tego czaru. Dotknęła ustami włosów kochanka. Śmiesznie długie rzęsy zadrgały i uniosły się w górę. Z takiej bliskości spojrzenie lazurowych oczu porażało jak kula armatnia. Gdyby już go nie kochała, straciłaby głowę po tym leniwym, zmysłowym spojrzeniu.
– Zawsze dobrze przy tobie śpię – wymruczał.
– Podobnie ja. – Dotknęła blizny po kuli. – Podejrzewam, że zdobyłeś ją w czasie służby.
Skinął głową.
– W Hiszpanii.
– A co ze znakami na plecach? Wykrzywił ironicznie usta.
– Nie zrobiłem tego, za co mnie wybatożono, ale ponieważ za moje prawdziwe przewinienie należał się stryczek, wolałem się nie bronić.
– Areka?
– Pewien bardzo zdeterminowany dżentelmen upierał się, żebym napisał list, który zagroziłby mojemu przyjacielowi. Nie miałem na to ochoty, więc połamał mi kilka kości. Dopiero wtedy wyjawiłem, że jestem leworęczny i że już niczego nie mogę napisać.
Zadrżała, słuchając tych okrutnych relacji.
– To musiało straszliwie boleć.
Na potwierdzenie wydał z siebie niezrozumiały dźwięk.
– Kości złożono mi dopiero po kilku dniach, dlatego też nierówno się zrosły. Szczęście, że nie wdała się infekcja, i że w ogóle ręka do czegoś się nadaje.
– Prowadziłeś bardzo ekscytujące życie, powiedziałabym, że zbyt ekscytujące.
Pochyliła się i z czułością dotknęła ustami blizny po kuli. Tuż obok znajdował się sutek. Ogarnięta nagłą ciekawością objęła go wargami. Ucieszyła się, kiedy zaczął twardnieć. Nic dziwnego, że Robin tak lubił całować jej piersi.
Kiedy przesunęła się do drugiego sutka, Robin wstrzymał oddech.
– Ostrożnie, Maximo, bo dostaniesz więcej niż chcesz. Spojrzała na niego z miną niewiniątka.
– Ile więcej? – Jej dłoń wolno zsunęła się po brzuchu mężczyzny. Zacisnął dłonie na pościeli.
– Nie boli cię po zeszłej nocy? – zapytał.
– Nie bardzo. To chyba dzięki latom spędzonym w siodle. – Zaczęła łagodnie pieścić jego męskość. – Nie jestem pewna, czy pojęłam, na czym polega sztuka miłości. Myślę, że przyda mi się następna lekcja.
Wybuchnął śmiechem.
– Wygrałaś, czarownico.
Poderwał się szybko błyskawica, podobnie jak poprzedniego wieczora, kiedy starała się obudzić go z koszmaru i nim zdążyła mrugnąć, leżał już na niej, tylko tym razem był przytomny, w oczach płonęła radość, a dłonie i usta zapowiadały rozkoszne pieszczoty. Pamiętał, co poprzedniej nocy sprawiło jej przyjemność i znalazł też tuzin nowych sposobów, żeby ją zadowolić.
Kiedy drżała z pożądania, wszedł w nią delikatnie. Przekonał się jednak, że nie sprawia jej bólu, przyspieszył więc, wypełniając ją szybką, słodką, gorącą rozkoszą. W chwili gdy jej ciałem wstrząsnął dreszcz zapowiadający spełnienie, przewrócił się na plecy, pociągając ją za sobą. Przywarła do niego, bo czuła się tak, jakby zaraz miała wznieść się do nieba. Uniosła ich fala ekstazy.
Opadła bez tchu na pierś Robina. Nie mylił się, ostrzegając, iż da jej więcej, niż prosiła. Za taką rozkosz niejedna kobieta sprzedałaby duszę. Na szczęście duszy nie da się sprzedać, inaczej byłaby przeklęta na wieki. Robin głaskał japo plecach z czułością, rozgrzewającą podobnie jak niedawna zmysłowość.
– Nie pozwolę, by dalej przypadek rządził naszą podróżą – odezwał się, kiedy doszli do siebie. – Dzisiaj jedziemy do Londynu.
– Jak? – zapytała. – Nie mamy pieniędzy na dyliżans. Uśmiechnął się promiennie.
– Później ci wyjaśnię. Teraz musimy wstać i zmykać, nim służba się obudzi.
W ciągu godziny uprzątnęli wszelkie ślady swojej bytności. Zjedli szybkie śniadanie, zabrali tobołki i opuścili kuchnię. Poszli ścieżką w stronę stajni. Zamiast ją minąć, Robin skręcił do drzwi. Zaskoczona pospieszyła za nim. W boksach stały drzemiące jeszcze konie.
– Co my tu robimy? – zapytała z przestrachem Maxie.
– Szukamy środków transportu. – Rozglądając się na boki, ruszył głównym korytarzem. Większość koni służyła do pracy w polu, ale było też kilka wierzchowców.
Kiedy wyprowadzał jednego z przegrody, Maxie zastąpiła mu drogę.