- Ja - przytaknęła Eorache - der Serutanner robycz pieniondz na kapelusz s der Dickey Dragon i na podkoszulka s der Dickey Dragon, na der Dickey Dragon to i der Dickey Dragon tamto. Der Serutanner bycz bogaty szmierdżel.
Goodgulf zgodził się z tym i dodał, że nie był taki, kiedy byli przyjaciółmi.
- Jednak to było zwyczajne mydlenie oczu dla ukrycia jego prawdziwych zamiarów - dodał - i dlatego musimy go pokonać.
- Tylko jak? - spytał Legolam.
- Der dyfersyjna taktik! - wykrzyknęła Eorache, aż zadrżała jej kurza kość. - Poczebny nam jakisz tempak, co odfróczi ich ufaga, kiedy my saatakofacz od tył.
Urwała i kątem oka zerknęła chytrze na zakochanego Strażnika.
- Myszlę, sze ten temp... ehm, bohater mosze słamacz serce kaszda freulein.
Stomper nadstawił uszy jak gacek i wydobył miecz, krzycząc:
- Na Kronę! Podejmę się tego zadania dla twej chwały i honoru, aby zdobyć twój podziw, choćbym miał nie wrócić.
Niezdarnie skierował ku niej opornego merynosa i ucałował jej krzepką dłoń.
- Jednak najpierw poproszę cię, piękna Eorache, o dar, który zachowam, próbując odwagą dorównać twej niezrównanej urodzie. Proszę cię o jakąś skromną pamiątkę.
Po sekundzie wahania Eorache skinęła rogatą głową i odpięła grubą skórzaną bransoletę, po czym podała nabijany ćwiekami pasek Arrowrootowi, który z radością zapiął go sobie na szyi.
- Dobra, hier ist der dar - powiedziała - a teraz raus!
Wśród głośnych okrzyków bez słowa pogalopował w dół stoku w kierunku zwodzonego mostu. Pędził coraz szybciej, podczas gdy pozostali pod osłoną grzbietu pagórka okrążali miasto. Nagle, gdy ostre kopyta merynosa zadudniły przed portalem fortecy, most szybko uniósł się, ukazując namalowany pod spodem znajomy pysk z podpisem: PRZEPRASZAMY. PRZERWA OBIADOWA. Jednak impet poniósł Stompera dalej, aż w pełnym! galopie runął w lawendową fosę. Miotając się w wodzie, Stomper wrzeszczał ze strachu, gdyż wokół zaroiło się od ostrych dziobów. Wielkie, żarłoczne żółwie rzuciły się na tonącego Strażnika, a łucznicy, zauważywszy to zamieszanie, nie zasypiając gruszek w popiele, zasypali go gradem strzał.
Eorache, słysząc jego wrzaski, wjechała na szczyt pagórka i ujrzała Stompera szamoczącego się w fosie, otoczonego ze wszystkich stron. Warknąwszy pod nosem przekleństwo w języku Roi - Tannerów, popędziła rumaka i skoczyła za nim do fosy, po czym ułożyła jego głowę w zgięciu swego muskularnego ramienia i dotarła do brzegu. Na oczach oniemiałych z podziwu wojowników stanęła w głębokiej na dwie stopy wodzie i uciekła z fosy, a dwa opite wodą i naszpikowane strzałami merynosy pobiegły za nią. Donośne wiwaty rozległy się wśród Roi - Tannerów, gdy ich przywódczyni wjechała stępa na wzgórek, ciągnąc za sobą spazmatycznie łapiącego ustami powietrze Strażnika. Mruknąwszy coś pod nosem, zaaplikowała sztuczne oddychanie Stomperowi, który wykaszlał zdumiewającą ilość szlamu i kilka małych żółwi. Zawzięte gady mocno poszarpały mu odzienie, pozostawiając tylko bieliznę, która - jak zauważyła Eorache - miała wyhaftowaną na tyłku Królewską Koronę Twodoru.
- Hej! - zawołała do półprzytomnego Strażnika. - Masz s tyłu fyhaftofana Królefska Korona Tfodoru.
- Tak - rzekł Goodgulf - gdyż on jest prawowitym królem wszystkich ziem Twodoru.
- Nie żartujesz? - spytała Eorache, szeroko otwierając oczy. - Hmm. Mosze ten dumkopf ist mimo fszystko okej.
Ku powszechnemu zdziwieniu zaczęła coś cicho mruczeć do Stompera, przerzuciła go sobie przez ramię i poklepała po plecach.
- Nie ma czasu na dworskie rozrywki - powiedział Goodgulf. - Nasz plan zawiódł i wróg poznał nasze zamiary. Godzina ataku minęła i przegraliśmy.
- Czy to oznacza, że możemy już wracać do domu? - zapytał Legolam.
- Nie! - odparł Czarodziej, a jego medalion błysnął w słońcu - gdyż w oddali widzę maszerujące wojska.
- Bzdury - stwierdził Gimlet. - A już myślałem, że mam dobry dzień.
Z przestrachem patrzyli, jak czarna fala wojowników zalewa odległe wzgórze i płynie ku nim z zatrważającą szybkością. Przyjaciel to czy wróg, nikt nie potrafił powiedzieć. Patrzyli na to przez wiele minut, aż na murach Serutanlandu ozwały się trąby.