Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.


Świat Móriego.
Zeszła do tego świata, lecz odkryła to dopiero później. Kochała się z przeklę-
tym, z czarnoksiężnikiem wędrującym po siedzibach zmarłych.
Jego niewidzialni towarzysze zapewniali ją, że będzie bezpieczna. Że nie wyruszy na wędrówkę ścieżkami wyznaczanymi przez blady księżyc, że Móri nie
pociągnie jej do swego piekła na ziemi.
Bo też i tak się nie stało. Słyszała jednak echo krzyku tych, którzy nie mo-gą zaznać spokoju, poczuła tchnienie mrocznego świata. Postanowiła odegnać to wspomnienie.
— Przypuszczam, że powinniśmy mieć wyrzuty sumienia — powiedziała.
— To prawda. Masz?
— Nie. A ty?
— Ja też nie — odparł. — Tego nie dało się uniknąć. Dzisiaj, jutro, w przy-
szłym tygodniu, i tak by się stało, bez względu na to, jak byśmy się przed tym bronili.
— Nie walczyliśmy zbyt zapamiętale — cierpko zauważyła Tiril.
— Wiem. — Roześmiał się. — To było cudowne! Wiem, że sprawiłem ci ból,
ale teraz będzie lepiej. Tylko co my powiemy twojej matce?
— Mamy dwa wyjścia. Albo ją okłamiemy, albo postawimy przed faktem
dokonanym. Byle tylko nie zjawiła się z tak zwanym odpowiednim kandydatem,
na męża, bo teraz musimy się pobrać, czy tego chcesz, czy nie.
— Raczej czy ona tego chce, czy nie. Ja od początku pragnąłem cię poślubić.
Obawiałem się tylko zagrożenia, jakie stanowi mój mroczny świat, a potem twego wysokiego urodzenia.
— A kiedy to pozamałżeńskie dziecko cieszyło się powszechnym szacun-
kiem? — spytała Tiril.
142
Móri pomógł jej wstać i ubrać się. Przygotowali się do opuszczenia zagraco-nego strychu.
— To takie dziwne. — Móri rozejrzał się dokoła. — Zawsze chciałem, aby ten
pierwszy raz, miałem nadzieję, że kiedyś nastąpi, był dla ciebie piękny. Aby stało się to w jedwabnej pościeli, na łożu z baldachimem, przy świecach, z winem. Ale, o dziwo, miałem wrażenie, że i tutaj jest pięknie. Tutaj! Wśród tych rupieci, kurzu i. . .
— Nie mów nic. — Przyłożyła palec do jego ust. — Nie niszcz obrazu tego
miejsca! Czułam jedynie twoją bliskość i miłość, jaka nas łączy. Co, wobec tego, może być brzydkie?
— Masz rację — przyznał Móri. — Ja także właśnie tak czułem.
Ucałował ją delikatnie, chcąc jeszcze raz jej podziękować i potwierdzić swą miłość.
— Porozmawiam z twoją matką — oświadczył, kiedy przez noc wędrowali do
domu. — Sądzę, że ona zrozumie. Jej samej nie jest to obce.
Nagle lęk na nowo obudził się w Tiril. Chłód nocy stał się dotkliwy.
— Nero! Zapomniałam o Nerze! Och, nie!
Ale Nero był w domu. Przyprowadził go rozgniewany sąsiad. August i Seline
musieli wysłuchać opowieści, jak to ten piekielny pies przypędził w zaloty do jego suki i nie pozwalał im wyjść (I ty, Brutusie, pomyślała Tiril, patrząc na Nera w poczuciu wspólnoty). Po przygotowanej przez Seline dobrej kolacji, obficie zakrapianej gorzałką, sąsiad się udobruchał, kiedy więc Móri i Tiril wrócili do domu, panowała już pełna zgoda.
— Wyszedłem zaraz, bo usłyszałem strzał — opowiadał, August. — Ale ma-
my sezon polowań i za każdym krzakiem czai się strzelec. Słyszałem też z oddali jakieś krzyki, ale to nie były wasze głosy. Zrozumiałem, że państwo szukają psa, więc przestałem się już tak przejmować. Gdybyście jednak wkrótce nie wrócili, zabrałbym muszkiet i poszedł po was.
— Dobrze, Auguście — powiedział Móri, postanawiając opowiedzieć mu
o dwóch napastnikach i losie, jaki ich spotkał, dopiero następnego dnia. August, po wypiciu takiej ilości gorzałki, mógł nie znieść widoku mężczyzny oplątanego wierzbowymi gałązkami. Prawdę, mówiąc Tiril i Móriemu na pewien czas udało
się zapomnieć o prześladowcach i bardzo się z tego cieszyli.
Wkrótce jednak będą musieli wrócić do rzeczywistości.
Móri w każdym razie radował się, że Tiril nie stało się nic złego, jak obiecali jego towarzysze. Strach, dręczący go przez tyle lat, okazał się bezpodstawny.
Tak właśnie sądził Móri. Nie patrzył dalej, niż miał ochotę spoglądać.
Tej nocy Tiril nawiedziły niezwykle sny.
143
Zabarwiło je, naturalnie, przeżycie tego dnia, które miało dla niej największe znaczenie: miłosne spotkanie z Mórim, długo wytęsknione spełnienie.
Raz po raz budziła się, na nowo przeżywając tę wielką chwilę, kiedy ulegli