Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Pszenica zaczyna gnić na polach. Ciągle nie wiemy z jakiego powodu.
Pani Hardesty zmarszczyła czoło.
- A więc to jest poważne. Zdaje się, że w każdej chwili powinieneś rozpocząć żniwa.
Ed podszedł do Season, uścisnął jej ramię i pochylił się, aby pocałować ją w policzek. Ubrana była w obcisłe, ciemnoniebieskie aksamitne spodnie i w kremową jedwabną bluzeczkę. Świeżo umyte włosy lśniły teraz i luźno opadały na plecy.
- Jak wygląda sytuacja? - zapytała. Ed wzruszył ramionami.
- Na razie trudno coÅ› konkretnego powiedzieć. Zaraza ciÄ…gle siÄ™ rozszerza. ZnaleźliÅ›my plamy na terenie caÅ‚ej far­my.
- Czy doktor Benson się odezwał?
- Willard właśnie próbuje się z nim skontaktować.
Pani Hardesty rozsiadÅ‚a siÄ™ w wielkim fotelu pokrytym aksamitnÄ… narzutÄ…, stojÄ…cym przy kominku, dokÅ‚adnie na­przeciwko fotela, w którym tak czÄ™sto i z upodobaniem prze­siadywaÅ‚ jej mąż. Nie przyjęła jednak najwygodniejszej pozy­cji. SiedziaÅ‚a sztywno, wyprostowana, z uniesionÄ… wysoko gÅ‚owÄ…, rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ jak orzeÅ‚ poszukujÄ…cy czegoÅ› do zjedze­nia.
- CzyżbyÅ› posÅ‚aÅ‚ próbki zaatakowanej pszenicy do doktora Bensona? - zapytaÅ‚a. - Twój ojciec zawsze uważaÅ‚ go za wa­riata.
- Być może jest wariatem, ale jest też doskonaÅ‚ym fachow­cem - stwierdziÅ‚ Ed. - Jack przez caÅ‚Ä… noc nie mógÅ‚ sobie z tym dać rady.
- MogÅ‚abym dać ci numer profesora Kornblutha - powie­dziaÅ‚a pani Hardesty. - Wielokrotnie mogliÅ›my siÄ™ przeko­nać, jakim jest doskonaÅ‚ym fachowcem.
- Cieszę się, że o nim pamiętasz, mamo, ale profesor Kornbluth jest ekspertem od zasiewów. A my mamy do czynienia z już dojrzałym zbożem.
- Jaką powierzchnię ogarnęła ta zaraza?
- Dwieście, może dwieście pięćdziesiąt akrów.
- DwieÅ›cie pięćdziesiÄ…t akrów? I pozostawiasz caÅ‚Ä… spra­wÄ™ gÅ‚upiemu doktorowi Bensonowi? Mój drogi, nie wolno ci tego zrobić!
- A co powinienem, twoim zdaniem, uczynić?
- Rusz głową. Co zrobiłby twój ojciec? Skontaktowałby się przede wszystkim z Departamentem Rolnictwa.
Ed usiadł w fotelu ojca, krzyżując nogi, tak aby pokazać matce, że właśnie zamierza troszeczkę odpocząć.
- Mamo - powiedział. - Doktor Benson jest stanowym ekspertem w dziedzinie ochrony zbóż. Cokolwiek by o nim sądził mój ojciec, za jakiego bufona by go uważał...
- Przecież to jest alkoholik - syknęła pani Hardesty.
- W porządku. Alkoholik. Bufon. I co jeszcze? Ale wciąż jest człowiekiem, z którym muszę współpracować, dzień po dniu i tydzień po tygodniu. Jeśli raz zrobię jakiś ruch ponad jego głową, nigdy w przyszłości nie będę już mógł na niego liczyć. Znam go dość dobrze, wiem, jaki jest, nie jestem aż takim głupcem, żeby tego nie widzieć. Powiedziałem Willar-dowi, żeby upewnił się, że Benson będzie trzeźwy przy pracy, wierzę, że będzie w stanie nam pomóc.
Zupełnie niespodziewanie pani Hardesty spojrzała na Season.
- A ty, moja droga, co o tym myślisz? - zapytała. Season wzruszyła ramionami.
- Nic nie myślę. Nigdy w życiu nie widziałam tego doktora Bensona. Jeśli chodzi o mnie, zgadzam się na wszystko, co zadecyduje Ed.
Pani Hardesty wstała z fotela.