Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

Będzie żył.
Otwórzcie panowie okno i dajcie mi karafkę z wodą.
Rozpiąłem mu kołnierz, prysnąłem wodą na twarz i przez długi czas starałem się wywołać pełniejszy oddech.
– Teraz to już tylko kwestia czasu – stwierdziłem, odstępując od leżącego.
Holmes stał przy stole z rękoma w kieszeniach, z pochyloną głową.
– Powinniśmy zawiadomić policję – rzekł po chwili – wcześniej jednak chciałbym rzecz wyjaśnić.
– Nic a nic z tego nie rozumiem – rzekł Pickroft, potrząsając głową – po co sprowadzali mnie tutaj i wplątywali w jakąś dziwną kabałę?
– A dla mnie to wszystko bardzo jasne – odrzekł Holmes. – Jednego tylko nie pojmuję; co go popchnęło do targnięcia się na własne życie?
– Jak to? Więc reszta jest dla pana całkiem zrozumiała?
– Przypuszczam, że tak. A ty co powiesz o tym, Watsonie?
Wzruszyłem ramionami.
– Jedno tylko mogę powiedzieć – odrzekłem – że nic a nic nie rozumiem.
– Jeżeli zastanowisz się trochę, dojdziesz do wniosku, że wszystko zdąża do jednego celu.
– Ale – do jakiego?
– Cała rzecz opiera się na dwu głównych punktach. Pierwszy: zmuszenie Pickrofta do napisania deklaracji, że pragnie objąć posadę w fikcyjnym Towarzystwie Śródziemno–Francusko–Harwardzkim. Czyż nie domyślasz się, na co im to było potrzebne?
– Przyznam ci się, że nic jeszcze nie rozumiem.
–Ależ to jasne. Tego rodzaju umowy zawiera się zazwyczaj ustnie, nie było żadnej racji 182
wyłamywać się z ogólnie przyjętego zwyczaju. A więc potrzebny im był charakter pańskiego pisma, panie Pickroft! Ot i wszystko.
– Ale do czego?
– Do czego! To także nietrudne do rozwiązania. Widocznie ktoś zapragnął podszyć się pod pańskie pismo i dlatego był mu niezbędny wzór. A teraz przejdziemy do drugiego punktu.
Polega on na tym, że Pinner domagał się usilnie, żeby pan nie zawiadamiał Mawsona o od-mowie przyjęcia posady, czyli – żeby zarządzający Mawsona pozostał przekonany, że w poniedziałek zgłosi się do pracy nowy urzędnik – Holl Pickroft.
– Boże! – wykrzyknął Pickroft – jakże byłem naiwny! jak można było dać się tak wywieść w pole!
– Teraz, jak pan widzi, wyjaśnia się, po co był potrzebny wzór, pańskiego pisma. Niech pan sobie wyobrazi, że zamiast pana obejmuje tę posadę ktoś inny, kto pisze inaczej niż pan; rzecz prosta, iż oszustwo od razu by się wykryło. Tymczasem ów „ktoś” przestudiował pański charakter pisma i czuł się zupełnie bezpieczny, przypuszczam bowiem, że nikt u Mawsona nigdy nie widział pana.
– Żywa dusza mnie tam nie zna – jęknął Pickroft.
– A widzi pan! Następnie ważną rzeczą było usunięcie pana jak można najdalej, żeby pan przypadkiem nie dowiedział się... o swym urzędowaniu u Mawsona. Dano panu w tym celu ów awans i posłano tutaj, gdzie natychmiast opatrzono morderczą robotą, żeby zapobiec ochocie wyjazdu do Londynu, która mogłaby się przy mniejszej pracy nadarzyć. Czy to nie jasne?
– Po co więc jegomość grał rolę swego brata?
– I to oczywiste. Najwidoczniej – jest ich dwóch. Jeden z nich gra obecnie pańską rolę urzędnika w biurze Mawsona. Drugi grał rolę pańskiego protektora. Ponieważ jednak potrzebna jest i trzecia osoba, a obcy człowiek w tej spółce nie byłby pożądany, zmienił więc swoją powierzchowność, licząc na to, że podobieństwo rodzinne dwóch braci nie będzie pana raziło. I rzeczywiście, gdyby nie ten charakterystyczny ząb, nie zrodziłoby się w panu podejrzenie.
Holl Pickroft załamał ręce z rozpaczy.
– Boże! – wykrzyknął – lecz co ten drugi Pickroft robił u Mawsona? Co począć, panie Holmes, by w porę zapobiec nieszczęściu?
– Trzeba zatelegrafować do Mawsona.
– W soboty kończą pracę o 12.
– Nic nie szkodzi. Może będzie tam jakiś woźny lub strażnik.
– Naturalnie! Przecież musi być dyżurujący: mają przecież kosztowności w skarbcu.
– A więc tak! Zatelegrafujemy do nich z zapytaniem, czy wszystko w porządku i czy pra-183

Podstrony