Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

To się rzeczywiście musiało odbyć w taki sposób, ale i tak trudno było słuchać tego spokojnie. Jedynie Perrin patrzył na Aes Sedai takim wzrokiem, jakby już nic nie mogło go zaszokować.
- Światłości, ochroń nas! - zawołał z przejęciem Agelmar.
- Fainowi nie podobało się to, co z nim zrobiono w Shayo1 Ghul - kontynuowała spokojnie Moiraine. ­Podezas naszej rozmowy często krzyczał o ogniu i torturach. Wyciąganie tego wszystkiego stamtąd, gdzie to skrywał, omal go nie zabiło. Nawet mimo mego uzdrawiania przypomina teraz rozbity wrak i wiele czasu upłynie, zanim odzyska zdrowie. Ja jednak postaram się mu je przywrócić, choćby po to, żeby się dowiedzieć, co on jeszcze tai. Został wybrany z powodu okolicy, w której handlował.
- Nie - powiedziała pośpiesznie, kiedy się poruszyli niespokojnie - nie chodziło tylko o Dwie Rzeki, nie wte­dy. Ojciec Kłamstw wiedział z grubsza, gdzie znaleźć to, czego szukał, niewiele jednak lepiej niż my w Tar Valon. Fain powiedział, że Czarny zrobił go swym psem, i w pe­wien sposób ma rację. Ojciec Kłamstw wyprawił Faina na polowanie, najpierw zmieniając go tak, by mógł je przepro­wadzić. To właśnie te rzeczy, które miały dokonać zmian, Fain boi się pamiętać, nienawidzi za nie swego pana równie mocno, jak się go boi. I w taki to sposób wysłano Faina, by węszył i polował po wszystkich wsiach w okolicy Baer­lon, przy drodze do Gór Mgły, Taren i po drugiej stronie, w Dwu Rzekach.
- Przed trzema wiosnami? - powiedział wolno Per­rin. - Pamiętam tamtą wiosnę. Fain przybył później niż zwykle, lecz dziwne było to, że tak zwlekał z wyjazdem. Został cały tydzień, próżnując i zgrzytając zębami, gdy przy­chodziło do płacenia za pokój w karczmie "Winna Jagoda". Fain lubi swoje pieniądze.
- Teraz sobie przypominam - powiedział Mat. - ­Wszyscy się zastanawiali, czy on jest chory, albo czy może zakochał się w którejś z naszych kobiet? Nie to, że któraś chciała wyjść za handlarza, oczywiście. To tak, jak poślubić jakiegoś Wędrowca.
Egwene uniosła brew w jego stronę, więc pośpiesznie zamknął usta.
- Potem Fain został ponownie zabrany do Shayol Ghul, a jego umysł został... wydestylowany.
Randowi skręcił się żołądek na ton głosu Aes Sedai. Ton ten był nawet bardziej bolesny niż wyraz twarzy zdradzający jej myśli.
- To, co on... wyczuł... zostało zagęszczone i wprowa­dzone z powrotem. Kiedy przyjechał do Dwu Rzek nastę­pnego roku, był w stanie określić cele swych poszukiwań wyraźniej. W rzeczy samej wyraźniej, niż Czarny się spodziewał. Fain wiedział z całą pewnością, że ten, którego szuka, to jeden z trzech mieszkańców Pola Emonda.
Perrin kaszlnął, a Mat zaczął przeklinać cichym, mono­tonnym głosem i nawet Nynaeve nie spiorunowała go za to wzrokiem. Agelmar przypatrywał im się z ciekawością. Rand czuł jedynie lekki dreszcz i to go dziwiło. Czarny polował na niego od trzech lat... polował na nich trzech. Był przekonany, że od tego powinien szczękać zębami.
Moiraine nie pozwoliła sobie przerwać. Zagłuszyła Mata, podnosząc nieco głos:
- Kiedy Fain powrócił do Lugard, Ba'alzamon pojawił mu się we śnie. Fain ukorzył się i poddał rytuałom, takim, że wystarczyłoby wam usłyszeć o połowie z nich, a padli­byście trupem. W ten sposób związał się jeszcze mocniej z Czarnym. To, co się robi podczas snów, może być jeszcze bardziej niebezpieczne niż to, co się robi na jawie.
Rand drgnął pod wpływem tego ostrego, ostrzegawczego spojrzenia, Moiraine nie przestawała jednak mówić:
- Obiecano mu wielkie nagrody, władzę nad królestwami po zwycięstwie Ba'alzamona i nakazano po powrocie do Pola Emonda naznaczyć tych trzech, których upolował. Miał tam czekać na niego Półczłowiek razem z trollokami. Teraz wiemy, jak trolloki trafiły do Dwu Rzek. Przy Manetheren musiał być gaj Ogirów i Brama.
- Najpiękniejszy z wszystkich - powiedział Ogir ­z wyjątkiem gaju w Tar Valon.
Słuchał z równym napięciem jak pozostali
- Ogirowie wielbią wspomnienie Manetheren.
Agelmar wymówił bezgłośnie tę nazwę, unosząc brwi ze zdziwieniem. Manetheren.