- W życiu bym nie przypuszczał, to złoto, a nie kobieta. Mam tego dupka żołędnego, jeszcze mu tylko muszę udowodnić, a to już mięta. Przy okazji rozpozna pani jego zdjęcie z profilu, ewentualnie nawet faceta w naturze, ale nie będę pani niepotrzebnie narażał. Co pani ma nowego?
- Napad - odparła radośnie Elunia, dumna z babci. - Na mnie. Jeden w worku na głowie, ale to był ten z małym numerem butów i wystającymi kostkami. Uprzytomniłam to sobie dopiero dzisiaj rano i dlatego do pana dzwonię, bo przedtem naprawdę myślałam, że chciał mi wyrwać wygraną z kasyna.
- Napad? Cholera... I jak pani z tego wyszła?
- Bardzo ulgowo. Akurat zjawił się znajomy...
Przypomniała sobie nagle, że udział Kazia powinna ukrywać, żeby nie narażać go na to świadkowanie. Prosił ją, Boże drogi, przynajmniej tyle mu się od niej należy, żeby tę prośbę spełnić!
- Zaraz do pani przyjeżdżam...
- Nie trzeba, ja to wszystko powiem panu przez telefon, niech pan tam sobie coś włączy, żeby nagrywało, mnie nie przeszkadza.
- Dobra, niech pani mówi.
Opisawszy wszystkie sceny po kolei i starannie ominąwszy Stefana i Kazia, każdego z innych przyczyn, Elunia podała Bieżanówi numer podejrzanego peugeota, po czym odmówiła podania nazwiska Kazia, z nadzieją, że Bieżan go nie pamięta. Przy sprawdzianach wyścigowych nie czepiał się o niego, nie był mu potrzebny i może go teraz nie skojarzy.
- Znamy się od szkoły podstawowej - oznajmiła stanowczo. - Podejrzany to on nie jest, mowy nie ma, uratował mnie. A o tej całej aferze wie tyle, co ode mnie, więc panu i nic. Pracuje, nie ma czasu, nie będzie mu pan zawracał głów przeze mnie!
Bieżan uparcie prezentował humor szampański.
- W porządku, zostawimy go sobie na kiedy indzie Przyznaję, że pani jest ważniejsza. Wie pani coś takiego, o ich załatwia, a mnie rozwiązuje sprawę, i dopuszczam, że pa ni nie wie, co to jest. Dziś jeszcze nie, ale jutro chciałbym z panią pogadać od serca. O której znajdzie pani czas?
Elunia szybko przebiegła myślą swoje obowiązki.
- Nie wcześniej niż o drugiej. Będę całkiem wolna...
- Doskonale, jestem u pani o drugiej. Odłożyła słuchawkę, uporządkowała i spakowała reklamy dla biura podróży i zadzwoniła do babci.
Babcia była przejęta.
- Okazuje się, moje dziecko, że stare baby są użyteczne. Dobrze mówiłaś, ten policjant to sympatyczny chłopiec. I nie głupi. Zdążył mnóstwo sprawdzić, to pewnie przez te komputery, które podobno myślą milion razy szybciej niż ludzie, chociaż ja osobiście wątpię. Potomkowie Klary odpadli mu od razu, nie ma ich w Polsce, jedno w Szwajcarii, drugie w Kanadzie, żadnych przestępstw u nas nie popełniają. To samo Helenka Kurakówna ze swoim Władkiem, wyprowadzili się już dawno do Szczecina i noga ich, ani też dzieci, w Warszawie od lat nie postała...
- I on to wszystko ci powiedział, babciu?
- A dlaczego miał nie powiedzieć? Jak się chce pomocy społeczeństwa, coś temu społeczeństwu trzeba dać, nie? Skoro mnie pyta o pokera i o pokera, ja chcę wiedzieć dlaczego! Rozrywka naganna, cóż on się tak uczepił? A czy ja wiem, może sam chce grać? No więc powiedział, a dalej to już mi samo wyszło. Okazuje się, że ten młodzieniec moje gorzkie żale zapamiętał, ten znajomy, u którego graliśmy, też wszystko pamiętał, a to dlatego, że wtedy, co ci mówiłam, to nie był pożar, tylko jego ciotka zamknęła się w łazience, zamek się zepsuł, a miała klaustrofobię, więc pojechał z tym drugim, to był ślusarz za młodu, tę ciotkę uwolnili, ale półżywą. Ostatnia chwila to była! Taką rzecz ciężko zapomnieć, wszystko wyszło na jaw. No i pamiętał, jak się ten chichotliwy gówniarz nazywał, to znaczy nie on akurat pamiętał, tylko jego znajomy, ale to już bez różnicy. Tuśmy wszystko przez telefon załatwiali i ten twój policjant ucieszył się, jakby mu kto w kieszeń nasmarkał, i mnie pokochał nad życie. Osoby na emeryturze są szalenie pożyteczne, bo siedzą w domu i zawsze się można do nich dodzwonić...
Elunia ucieszyła się również. Sukces Bieżana stwarzał nadzieję, że afera się skończy, przestępcy zostaną wyłapani i żaden następny napad nie będzie jej już groził. Nie miała teraz głowy do napadów, zajęta była Stefanem.
Zadzwoniła do Joli, z nią jedną bowiem mogła omawiać zasadniczy temat.
- Żartujesz? - powiedziała Jola niedowierzająco. - Poważnie? O, cholera, to on jest superman prawdziwy? Najpierw obowiązek, potem przyjemność, a jak przyjemność, to już bez przeszkód? No no, ciekawe...
- A już myślałam, że masz rację - wyznała rozgorączkowana Elunia. - Ale nawet długo myśleć nie zdążyłam, bo od razu zaczął...
- On dobry w łóżku, co?
- Nawet przesadnie.
- To uważaj, bo może playboy sobie znalazł matkę dzieciom...
- Nie mam nic przeciwko dzieciom.
- No to owszem, istnieje taka szansa. Upatrzył se ciebie, kurwa, wybacz słowo, to ty nie jesteś, z daleka widać, a do tych pór tylko z takimi miał do czynienia. Raz dorwał co innego i namyślił się robić za ojca rodziny. Zdarza się. Tylko licz się z tym, że skoki w bok mu nie przejdą.
- Myślisz...? I tak od razu...?
- Nie upieram się, że od razu, może chwilę przeczeka. Oczami duszy widzę takie, tu szlachetna żona i dzieci, a dookoła dziwki. Jawne albo utajnione, zależy jaki ma charakter. Ale naszyjnik królowej to raczej dla żony, tyle że gówno jej z tego przyjdzie. Historię sobie poczytaj.
Elunia zupełnie poważnie zastanowiła się, czy odpowiadałaby jej rola małżonki następcy tronu, ożenionego dla zachowania dynastii. No owszem, może i zgodziłaby się na coś takiego, jednakże pod warunkiem korony i rozkwitu kraju.
- Historycznie nawet mi się to podoba - wyznała z westchnieniem - ale współcześnie nie bardzo. To uważasz, że co?
- To uważam, że powinnaś zachować zdrowy rozum. Wątpię, czy ci się uda. Ale co mnie szkodzi radzić, a tobie spróbować...?