Historia wymaga pasterzy, nie rzeźników.

kochanie.
— I jest także panna Darnley. Kupuję wiele rzeczy w Rosę Mond. a — oczywiście — to ona jest Rosę Mond. prawda? Myślę, że jej ubiory są naprawdę pomysłowe. Mają taką cudowną linię. Ta sukienka, którą miałam na sobie wczoraj wieczorem, jest właśnie od niej. Myślę, że to w ogóle wspaniała kobieta.
Siedzący za plecami panny Brewster major Barry, którego wyłupiaste oczy wlepione były w kąpiących się, mruknął:
— Ta dziewucha wpada w oko! Pani Gardener szczęknęła drutami.
— Muszę panu wyznać pewną rzecz, panie Poirot. Spotkanie pana tutaj dało mi w pewien Sposób do myślenia. Nie chodzi o to, że spotkanie z panem po prostu mną wstrząsnęło, choć naprawdę byłam wstrząśnięta. Pan Gardener wic o tym. Ale uprzytomniłam sobie, że być może jest pan tutaj… jak by to powiedzieć… profesjonalnie. Wie pan, co mam na myśli? Jestem okropnie wrażliwa, jak może potwierdzić pan Gardener, i nie mogłabym znieść myśli, że będę zamieszana w jakieś przestępstwo, wszystko jedno jakiego rodzaju. Widzi pan…
Pan Gardener odkasłał i powiedział:
— Widzi pan. panie Poirot, pani Gardener jest bardzo wrażliwa.
Herkules Poirot uniósł ręce w górę.
— Zapewniam panią, madame. że znalazłem się tu jak wy wszyscy, po prostu dla wypoczynku, dla spędzenia wakacji. Nawet nie myślę o przestępstwach.
Panna Brewster ponownie odezwała się grubym głosem:
— Żadnych ciał na Wyspie Przemytników. Herkules Poirot powiedział:
— Ach! To nie jest zupełnie prawdziwe — wskazał w dół przed siebie. — Niech się pani im przyjrzy. Leżą tam szeregami. Czym są? To nie mężczyźni ani kobiety. Nie mają w sobie nic osobistego. To po prostu… ciała!
— Niektóre z nich to ładne dziewuchy, może trochę za chude — rzekł z przekonaniem major Barry.
— Tak, czy jest w nich coś pociągającego? — zawołał Poirot — tajemniczego? Jestem stary, ze starej szkoły. Kiedy byłem młody, można było dostrzec najwyżej kostkę. Przelotne mignięcie pienistej haleczki, jakże wabiące! Łagodne zgrubienie łydki… kolano… podwiązka z wstążeczką…
— Rozpustnik, rozpustnik! — zawołał ochryple major Barry.
— Dziś ubieramy się o wiele rozsądniej — zauważyła panna Brewster.
— Tak jest, panie Poirot — powiedziała pani Gardener. — Wic pan, myślę, że dziś’ chłopcy i dziewczęta żyją o wiele zdrowiej i naturalniej. Przebywają ze sobą i… i… — pani Gardener zaczerwieniła się lekko, gdyż umysł jej był czysty — …i nie przejmują się tym, jeśli pan wie, co mam na myśli.
— Wiem — powiedział Herkules Poirot. — Jest to godne pożałowania.
— Godne pożałowania? — pisnęła pani Gardener.
— Zniszczenie całego romantyzmu… całej tajemnicy! Obecnie wszystko jest ujednolicone! — wskazał ruchem ręki spoczywające postaci. — Bardzo mi to przypomina kostnicę paryską.
— Panie Poirot! — pani Gardener była zgorszona.
— Zwłoki ułożone na kamiennych płytach, jak mięso u rzeźnika!
— Panie Poirot, czy nie posuwa się pan za daleko? Herkules Poirot przyznał:
— Tak. To możliwe.
— Mimo wszystko — pani Gardener z energią wzięła się do swej robótki — gotowa jestem zgodzić się z panem w jednym punkcie. Tym dziewczynom, które wylegują się tak w słońcu, wyrosną włosy na nogach i ramionach. Powiedziałam to Irenie… to moja córka, panie Poirot. Ireno, powiedziałam do niej, jeżeli będziesz się tak wylegiwała w słońcu, będziesz cała owłosiona, będziesz miała włosy na ramionach, na nogach i na piersiach. I jak będziesz wtedy wyglądała? Tak do niej powiedziałam. Czy nie tak. Odellu?
— Tak. kochanie — przytaknął pan Gardener. Wszyscy zamilkli, być może próbując sobie wyobrazić, jak będzie wyglądała Irena, gdy nastąpi najgorsze.
Pani Gardener zwinęła robótkę i rzekła:
— Ciekawa jestem, czy… Pan Gardener przerwał:
— Tak, kochanie?
Wygramolił się ze swego leżaka i wziął robótkę pani Gardener wraz z jej książką. Zapytał:
— Czy pójdzie pani z nami na drinka, panno Brewster?
— Dziękuję, ale chyba nic teraz. Gardenerowie ruszyli w stronę hotelu. Panna Brewster zauważyła:
— Amerykańscy mężowie są cudowni!
III 
Miejsce pani Gardener zajął wielebny Stephen Lane.
Wielebny Lane był wysokim energicznym duchownym, mniej więcej pięćdziesięcioletnim. Twarz miał opaloną, a jego flanelowe, ciemnoszare spodnie były sfatygowane i wytarte.
Powiedział z entuzjazmem:
— Cudowna okolica! Przeszedłem po skałach znad zatoki Leathercombe do Harford i z powrotem.
— Gorąca rzecz, taki spacer dzisiaj — powiedział major Barry. który nigdy nie spacerował.
— Świetne ćwiczenie — dodała panna Brewster. — Dzisiaj jeszcze nie wiosłowałam. Nic ma nic lepszego dla mięśni brzucha jak wiosłowanie.
Spojrzenie Herkulesa Poirota opadło smętnie ku pewnej wypukłości pośrodku jego osoby.
Dostrzegła to panna Brewster i powiedziała pocieszająco:
— Prędko pozbyłby się pan tego. panie Poirot, gdyby pan co dnia wiosłował.
— Merci, mademoiselle. Nie znoszę, łodzi!
— Ma pan na myśli małe łódki?
— Łodzie wszelkich rozmiarów! — Przymknął oczy i wzdrygnął się. — Ruch morza jest mi niemiły.
— Jak to? Morze jest dzisiaj spokojne jak staw. Poirot odpowiedział z przekonaniem:
— Naprawdę spokojne morze nie istnieje. Zawsze, zawsze faluje.
— Według mnie — powiedział major Barry — choroba morska to w dziewięciu dziesiątych nerwy.
— Oto jak przemawia dobry żeglarz! — uśmiechnął się duchowny. — Co majorze?
— Tylko raz chorowałem i działo się to, kiedy przepływałem kanał La Manche! Moje motto brzmi: „Nie myśl o tym!”