— Garionie, znasz drogę do jego pokoju?
Garion kiwnął głową. Serce biło mu jak szalone.
— Zaprowadź mnie — Wilk wstał od stołu. Jego krok nie był już krokiem
starego człowieka. Zdawało się, że nagle zrzucił z ramion ciężar lat.
— Bądź ostrożny — poprosiła ciocia Pol.
Wilk zaśmiał się, a dźwięk jego śmiechu wywoływał dreszcze.
— Zawsze jestem ostrożny. Powinnaś już to wiedzieć.
Garion szybko prowadził bajarza na drugi koniec podwórza, skąd wiodły na
galerię, gdzie mieszkali robotnicy. Wbiegli na górę. Ich miękkie, skórzane buty nie wydawały żadnego odgłosu na wydeptanych stopniach.
— Tędy — szepnął Garion nie wiedząc dokładnie, czemu mówi szeptem.
Wilk skinął głową i w milczeniu ruszyli galerią.
— To tu — Garion stanął pod drzwiami.
— Cofnij się — cicho polecił Wilk. Końcami palców dotknął klamki.
— Zamknięte? — zapytał Garion.
— To nie problem — bajarz przyłożył dłoń do zamka, coś szczęknęło cicho
i drzwi stanęły otworem. Natychmiast weszli do środka.
W pokoju panowała całkowita ciemność i cuchnęło brudnymi ubraniami Bril-
la.
— Nie ma go — oświadczył normalnym głosem Wilk. Poszukał czegoś u pa-
sa, potem krzemień trzasnął o żelazo i trysnęły iskry. Jedna z nich padła na strzęp pakuł, a Wilk szybko rozdmuchał ją w płomień. Podniósł pakuły nad głową i rozejrzał się po pustej izbie.
Na podłodze i łóżku leżały pozwijane ubrania i rzeczy osobiste. Garionowi
coś podpowiadało, że nie jest to zwykły bałagan, a raczej oznaka pośpiechu.
54
Wilk stał nieruchomo ze swoją maleńką pochodnią w ręku. Miał skupiony wyraz twarzy, jakby zajęty był poszukiwaniem.
— Stajnie — rzucił. — Szybko, chłopcze.
Garion zrobił zwrot i wyskoczył z pokoju. Wilk biegł zaraz za nim. Płonący
strzęp pakuł spłynął na podwórze i rozjaśnił je na moment, gdy bajarz cisnął go za barierkę.
W stajni paliło się światło. Niezbyt jasne i częściowo zasłonięte, ale słabe pro-myki przebijały się przez szczeliny wrót. Konie niespokojnie stukały kopytami.
— Zostań tu, chłopcze — Wilk jednym szarpnięciem otworzył wrota.
Brill był wewnątrz. Usiłował osiodłać konia, który cofał się przed jego ostrą, nieprzyjemną wonią.
— Wyjeżdżasz, Brill? — Wilk skrzyżował ramiona i stanął po środku bramy.
Brill obejrzał się szybko. Wykrzywił swą nie ogoloną twarz i pochylił się lek-ko. Zezowate oko lśniło bielą w przyćmionym świetle latarni, zwisającej z wbite-go w przegrodę haka. Połamane zęby połyskiwały zza ściągniętych warg.
— Dziwna pora na podróż — stwierdził sucho Wilk.
— Nie wchodź mi w drogę, starcze — burknął Brill. — Pożałujesz tego.
— Żałowałem w życiu bardzo wielu rzeczy. Nie sądzę, by jedna więcej robiła
jakąś różnicę.
— Ostrzegałem cię — Brill sięgnął pod płaszcz i wyrwał krótki, poplamiony
rdzą miecz.
— Nie bądź durniem — w głosie Wilka zabrzmiała miażdżąca pogarda.
Garion jednak, gdy tylko dostrzegł błysk miecza, sięgnął do pasa, pochwycił
swój sztylet i stanął przed nie uzbrojonym starcem.
— Cofnij się, chłopcze — warknął Wilk.
Lecz Garion skoczył już, wyciągając do przodu sztylet. Później, gdy się nad
tym zastanawiał, nie wiedział właściwie, czemu zachował się w ten sposób. Jakiś głęboko zakorzeniony instynkt przejął kontrolę nad jego umysłem.
— Garionie! — powtórzył Wilk. — Cofnij się!
— Jak chcecie — oznajmił Brill i wzniósł miecz.
Wtedy nagle zjawił się Durnik. Wynurzył się jakby z pustki, chwycił jarzmo
uprzęży i wytrącił Brillowi miecz z dłoni. Wściekły Brill zwrócił się ku niemu i drugi cios Durnika trafił go w żebra, tuż poniżej pachy. Zezowaty mężczyzna sapnął głośno i upadł. Dyszał ciężko i wił się na zasypanym słomą klepisku.
— Jak ci nie wstyd, Garionie — powiedział z wyrzutem Durnik. — Nie po to
robiłem dla ciebie ten nóż, żebyś używał go w taki sposób.
— On chciał zabić pana Wilka — zaprotestował Garion.
— To nieważne — Wilk pochylił się nad oddychającym z trudem mężczyzną.
Przeszukał go szybko i spod poplamionej tuniki wyciągnął brzęczącą sakiewkę.
Podszedł z nią do latarni i otworzył.
55
— To moje — sapnął Brill próbując wstać. Durnik podniósł jarzmo i Brill osunął się znowu.
— Spora sumka jak na zwykłego robotnika z farmy, przyjacielu — na dłoń
Wilka spłynął z sakiewki potok monet. — Jak zdołałeś ją zdobyć?
Brill rzucił mu nienawistne spojrzenie.
Garion patrzył z rozszerzonymi oczami. Nigdy jeszcze nie widział tego dro-
gocennego kruszcu.